WIŚNIEWSKI: Duża organizacja może mieć od czasu do czasu ważne i ciekawe pomysły na działania jednorazowe i lokalne.
Niewielkie organizacje są pozbawione szans na zwycięstwo w dużych konkursach grantowych, więc zmysł sprawiedliwości i poczucie symetrii nakazywałaby odcięcie dużych organizacji od źródła finansowania, jakim są małe granty. Tak opacznie rozumiana równość jest najważniejszym argumentem krytyków uniwersalnego dostępu do mechanizmu małograntowego – bo przecież bogaci są już wystarczająco bogaci i „pozarządowe giganty” mogą pokryć koszty swoich działań na poziomie lokalnym z innych źródeł.
Liczy się samodzielność przedsięwzięcia
Mimo swego „robinhoodyzmu”, takie rozwiązanie mogłoby zostać uznane za rozsądne, gdyby nie istotne kryterium, jakim jest wpisany w regulamin dotacji małograntowych wymóg samodzielności realizowanych działań. Na pierwszym miejscu uniemożliwia to dużym organizacjom „dorabianie” w postaci traktowania małego grantu jako dodatkowego źródła finansowania dla realizowanych już projektów. Obecność takiego zapisu (wraz z budżetem) jednoznacznie definiuje także charakter zadania – jako inicjatywy kameralnej, prawdopodobnie jednorazowej, zazwyczaj o charakterze eventowym.
Ale określenie w ten sposób charakteru realizowanych zadań niesie ze sobą szersze konsekwencje. Przygotowując wydarzenie, duża organizacja ma szansę pracować w obszarze, w który w przypadku swojej standardowej działalności prawdopodobnie nigdy nie miałaby okazji wejść. Dla jednorazowych działań o niewielkiej skali trudno jest znaleźć finansowanie w dużych konkursach, gdzie ceniona jest szeroka perspektywa, długofalowość i replikowalność.
Nawet najwięksi zwolennicy obowiązywania zasady proporcjonalności między rozmiarem organizacji a obszarem jej zainteresowań i źródłami ich finansowania nie powinni mieć wątpliwości, że duża organizacja może mieć od czasu do czasu ważne i ciekawe pomysły na działania jednorazowe i lokalne. Wiedza i doświadczenie, charakteryzujące duże organizacje mogą być równie ważnym wkładem do tego typu działań, co wnoszona przez mniejsze organizacja energia i spontaniczność.
Pozycje wyjściowe są równe
Stąd można powiedzieć, że w procedurze małograntowej małe i duże organizacje startują z równej pozycji – zwłaszcza że formularz oferty jest prosty i przejrzysty, dzięki czemu wyjadacze seryjnego konstruowania projektów wcale nie znajdują się na uprzywilejowanej pozycji, a bagaż doświadczeń z pisaniem wieloetapowych i długookresowych projektów może być nawet obciążeniem w obliczu konieczności przygotowanie prostego projektu.
Jeśliby jednak szukać miejsca, na którym postulat proporcjonalności miałby sens, to być może warto byłoby krytycznie spojrzeć na obecnie funkcjonujące rozwiązanie wkładu własnego. Obecnie dokładać do projektu nie musi nikt. Może ten przywilej powinien być zarezerwowany dla organizacji o najbardziej ograniczonych finansach, podczas gdy bogatsi musieliby wnosić do projektu swoje 10%?
Źródło: inf. własna ngo.pl