DIDUSZKO-ZYGLEWSKA: Gminy i miasta powinny ogłaszać takie konkursy, w których docenia się i pozwala rozwijać wyłącznie nowym inicjatywom.
Uważam, że małe granty powinny być przeznaczone dla „małych”, czyli początkujących organizacji pozarządowych. Dlaczego? Dam przykład z Warszawy: działa tu bardzo dużo organizacji pozarządowych, jest o wiele więcej projektów niż pieniędzy na nie. W tzw. „dużych” konkursach (gdzie się można otrzymać spory grant) konkurencja jest tak duża, że nowo powstałe organizacje nie mają szans na starcie. Doświadczone NGO-sy wyćwiczyły się bowiem w pisaniu wniosków o dotacje, składają je w wielu konkursach jednocześnie i umieją to robić – mają więc o wiele większe szanse niż początkujący. Natomiast idea małych grantów była taka, by umożliwić „młodym” organizacjom rozpoczęcie działania. Doświadczone dostają zwykle pieniądze z kilku różnych źródeł i w mojej opinii nie powinny uzależniać swojego działania tylko od miejskiej dotacji. Miasto czy dzielnica jest obszarem działania kogoś, kto zaczyna. To jest mniej więcej skala aktywności, która pozwala efektywnie uczyć się działania społecznego. Dlatego gminy i miasta powinny ogłaszać takie konkursy, w których docenia się i pozwala rozwijać nowym inicjatywom. Realnie – jest to dla nich jedna z niewielu szans.
W warszawskiej komisji małograntowej z zasady nie przyznajemy także „małych” pieniędzy na projekty, które są częścią większego przedsięwzięcia, choć pewna część nadesłanych wniosków właśnie tego dotyczy. Chodzi nam o to, żeby te pieniądze nie służyły dodawaniu „kwiatka do kożucha”, czyli kolejnego wydarzenia do dużego przedsięwzięcia, ale żeby dzięki nim powstawało coś nowego, osobnego.
Mały grant umożliwia twórczość
Bezsensowne byłoby przykładanie do małych grantów innej miary niż doświadczenie organizacji, np. że są to pieniądze na „małe” projekty. Owszem, projekty finansowane z funduszy przeznaczonych na tzw. małe granty mają wymiar lokalny, to konkursowa wytyczna. Pozwala ona zadbać o zwykle zaniedbanego odbiorcę, np. zrealizować projekt kulturalny poza zwyczajowymi centrami kultury. Równocześnie jednak miastu powinno zależeć również na twórcach – im także powinno się, dzięki małym grantom, umożliwiać rozwój.
Jestem więc zwolenniczką systemu preferencji dla organizacji nowo powstałych, który jednak nie jest dla dużych zupełnie wykluczający. Podobnie jak w konkursach o „duże” pieniądze przyznawane są punkty za doświadczenie, tu atutem byłoby to, że się dopiero zaczyna. Wykluczenie doświadczonych organizacji zupełnie byłoby ryzykowne. Jest część organizacji, w której skład się zmienia, przychodzą do niej nowi współpracownicy czy wolontariusze. W takim wypadku jestem skłonna uznać, że taki „świeży” zespół nie ma doświadczenia, by bez wprawy aplikować o duży grant.
Źródło: inf. własna ngo.pl